Najwyraźniej brytyjskie organy regulacyjne nie mogą za każdym razem wykraczać poza dobro konsumentów.
Kampania „Stop Killing Games” napotkała blokadę w Wielkiej Brytanii.
„Stop Killing Games” rozpoczął YouTuber Ross Scott za pomocą filmu na swoim kanale Accursed Farms. Scott argumentował, że gdyby gracze zorganizowali składanie skarg w związku z przestojami gier wideo, mogliby zmusić firmy produkujące gry do anulowania wspomnianych przestojów. Wydaje się, że przysłowiową kroplą, która przelała wielbłąda, było usunięcie gry wyścigowej z 2014 roku Załoga.
Jak wyjaśnił IGN, same Stany Zjednoczone mają precedens prawny w sprawie ProCD, Inc. przeciwko Zeidenbger, który umożliwia firmom odroczenie zawarcia umów licencyjnych użytkownika końcowego w takich sytuacjach. Oznacza to, że skargi konsumentów niekoniecznie mogą zmusić producentów gier do zaprzestania przestojów, przynajmniej w sferze prawnej. Ale oczywiście kryje się za tym coś więcej.
W 2000 roku, kiedy pojawiła się gra online, np Tabula rasa Lub APB: Biuletyn wszystkich punktów zostało zamknięte, fani mogą być zawiedzeni, ale pomysł, że firmy można zmusić do nieodwoływania swoich gier, nie został jeszcze potraktowany poważnie. Studia Destination Games i Realtime Worlds, studia stojące za obiema grami, zbankrutowały po niepowodzeniu tych gier. Kto więc miałby płacić za utrzymanie tych gier?
CZYTAJ TAKŻE Serwery Final Fantasy XIV na całym świecie dotknięte atakami DDoS
Zmiana w tym podejściu nastąpiła, gdy większe firmy produkujące gry, takie jak Ubisoft i Rockstar Games, zaczęły tworzyć więcej gier online dla wielu graczy. Chociaż niektóre gry, takie jak Call of Duty'a franczyzy, mają serwery, na których można grać nawet w najstarsze z tych gier, jest więcej takich gier, które zostały usunięte, nawet jeśli gry odniosły sukces i miały aktywne bazy graczy.
Teraz więcej osób odczuwało ból związany z brakiem gier online dla wielu graczy, które nie były już online. Pojęcie zachowywania gier wideo rozprzestrzeniło się również w ramach kultury graczy, co rodzi pogląd, że przyszłe pokolenia graczy powinny mieć możliwość grania w stare gry, nawet te, które są dostępne wyłącznie w Internecie, jako jedyny sposób na zachowanie tej kultury.
CZYTAJ TAKŻE Helldivers 2 będzie teraz wymagać logowania do PSN na platformie Steam
Jednak jak donosi GamesIndustry.Biz, ruch ten już spotkał się z porażką. Po złożeniu petycji rządowej zatytułowanej „Wymaganie od wydawców gier wideo utrzymywania sprzedanych przez siebie gier w stanie sprawnym” i zebraniu 10 000 podpisów, rząd Wielkiej Brytanii udzielił oficjalnej oficjalnej odpowiedzi na petycję. Odpowiedź brzmi:
„Konsumenci powinni mieć świadomość, że prawo brytyjskie nie nakłada na producentów i dostawców oprogramowania obowiązku wspierania starszych wersji ich systemów operacyjnych, oprogramowania lub połączonych produktów.
Może się zdarzyć, że firmy podejmują decyzje komercyjne w oparciu o wysokie koszty bieżące utrzymania starszych serwerów do gier wideo, których baza użytkowników maleje.
Jeżeli konsumenci będą wmawiani, że w daną grę będzie można grać przez czas nieokreślony na niektórych systemach, pomimo zakończenia wsparcia fizycznego, [Consumer Protection from Unfair Trading Regulations 2008] może wymagać, aby w takich okolicznościach gra była technicznie wykonalna (na przykład dostępna offline).
CZYTAJ TAKŻE Grounded otrzymuje duże poprawki w aktualizacji 1.4.1
W związku z tym rząd Wielkiej Brytanii twierdzi, że jeśli twórca gier stwierdzi, że jego gra online pozostanie online przez czas nieokreślony, może zostać pociągnięty do odpowiedzialności zgodnie z brytyjskim prawem. Jednak obecne warunki petycji sprawiają, że jej pomyślna realizacja jest mało prawdopodobna.
Jeśli petycja zdobędzie 100 000 podpisów przed jej zakończeniem w październiku, rząd Wielkiej Brytanii będzie musiał wszcząć w tej sprawie dochodzenie. Więc tam będzie następny ruch.
Ale nie wydaje się, żeby ruch miał lepszą zdolność przewidywania, aby dowiedzieć się, jak faktycznie wykorzystać ruch do osiągnięcia sukcesu. Na przykład, dlaczego ten ruch zdecydował się zwrócić do rządów, a nie do firm zajmujących się grami? Czy przemyśleli konsekwencje różnych regulacji prawnych w różnych regionach? Wygląda na to, że zamierzają po prostu dowiedzieć się, co mogą, a czego nie mogą osiągnąć w tym samym czasie, co my.
Powiązany